Niedawno, czytając pewien artykuł, moją uwagę przykuło zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: „Nie dość, że czytasz książki, to jeszcze ci za to płacą!”. Szokujące, nieprawdaż? A jednak możliwe! To zdanie stało się zalążkiem do dzisiejszego tekstu. Zobaczmy, jak wygląda dzień z życia korektora.

Na dzień dobry… teksty małe i duże

Czyż dla osób lubujących się w czytaniu nie wydaje się to piękna perspektywa? Wstajesz rano i z kubkiem kawy rozpoczynasz dzień od lektury większego lub mniejszego tekstu. Istna bajka. Szkoda, że to tylko pozory. Praca nad jedną stroną tekstu w najlepszym wypadku zajmuje kilkanaście minut, średnio trwa kilkadziesiąt, a w najgorszym razie wydłuża się niemiłosiernie. I chociaż wydaje się, że tekst nie powinien zawierać już nadmiernej ilości błędów – w końcu pracował nad nim autor, a później w swoich rękach miał go redaktor – to naprawdę różnie z tym bywa. Umysł pracuje więc na wysokich obrotach, koncentracja jest, działamy! I wiecie co jeszcze? Robimy notatki.

Metoda pracy

Spotkałam się kiedyś z pewną intrygującą poradą. Otóż ktoś powiedział, że warto najpierw przeczytać tekst, ot po prostu, a dopiero przy drugim podejściu zabrać się za pracę korektorską. Gdyby tak miało to wyglądać, wszystko zabierałoby podwójną ilość czasu, a i bez tego korekta tekstu wbrew pozorom nie trwa krótkiej chwili. Nie wspominając o tym, że zwykle klient chce na już. Poza tym korekta elektroniczna ma to do siebie, że jest męcząca. Ileż można się patrzeć w ten monitor? Dlatego zdarza się, że podejmuję decyduję o pracy na wydruku. Laptop czy kartka papieru, wszystko mogę zabrać ze sobą dokądkolwiek.

Tematyka

Osobnicy lubujący się w czytaniu mają ten komfort, że dobierają sobie lekturę ze względu na gatunek, autora czy podejmowaną tematykę. Zdarza się, że ktoś decyduje się na przeczytanie książki, bo spodobała mu się okładka, ale to już zupełnie inna rzecz 😊 Tak czy owak, korektor nie ma wpływu na to, z jaką tematyką będzie się mierzył. Zawsze może nie przyjąć zlecenia, ale przecież nie o to chodzi. Osobiście miałam już do czynienia z różnymi tekstami, od tematyki religijnej poczynając, przez techniczne rzeczy przechodząc, a na beletrystycznych dziełach kończąc. Nikt nie jest alfą i omegą, specjalistą od wszystkiego, przez co odpowiednia korekta bywa niekiedy nie lada wyzwaniem. Odpowiednie słowniki i wyszukiwarka Google są czasami prawdziwymi przyjaciółmi korektora.

Błędy

Profesjonalna korekta polega na tym, aby wyłapać wszystkie błędy, których nie dojrzał autor ani redaktor. Tyczy się to nie tylko błędów językowych. Ortografia, interpunkcja, gramatyka, stylistyka czy składnia to w zasadzie sprawa oczywista. Ale korektorskie oko powinno mieć też baczenie na ewentualne błędy innego typu. Jednym słowem – uważnie przyglądamy się każdemu zdaniu i… nierzadko korzystamy z różnego rodzaju pomocy słownikowych. Osobiście polecam także konsultowanie pewnych wątpliwości i pozyskiwanie porad od innych specjalistów. Do tego celu można wykorzystać m.in. odpowiednie grupy na Facebooku.

Zdania wielokrotnie złożone

Prawda jest taka, że każdy tekst czyta się łatwiej, jeżeli składa się on z prostych konstrukcji zdań. Zdania wielokrotnie złożone mają to do siebie, że po drodze autor się zakręci, zgubi myśl, wciągnie kawałek innej i na końcu nie wiadomo już, o co chodzi. Miałam niedawno do czynienia z interesującym i inspirującym tekstem. Autor jednak miał to do siebie, że potrafił skonstruować jedno zdanie, które zajmowało cały kilkuwierszowy akapit. Wprost niesamowite. Szkopuł polegał na tym, aby nie zgubić sedna sprawy, nie rozbijając treści na prostsze zdania. Taki wymóg autora.

Ależ się rozpisałam! 😊 Wróćmy zatem do podstawy dla dzisiejszego tekstu – „Nie dość, że czytasz książki, to jeszcze ci za to płacą!”. Nie przeczę, że jest to miła forma pracy dla kogoś, kto naprawdę lubi czytać. Ale czy nadal macie wrażenie, że zawsze jest lekko i przyjemnie?