Czy wiecie, że 21 września przypada Międzynarodowy Dzień Freelancera? Można powiedzieć, że w XXI wieku, kiedy prawie każdy ma już swój „dzień”, nie ma w tym nic wyjątkowego. A jednak dla mnie ma to pewne znaczenie. Nie bez powodu przecież wybrałam taką formę pracy. To właśnie dzięki niej osiągam work life balance.

Dlaczego tak bardzo lubię to, co robię

Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli lubisz swoją pracę, to nigdy nie będzie ona obowiązkiem, a wyłącznie przyjemnością. Jeszcze jakiś czas temu nie sądziłam, że to możliwe. A jednak stało się! Zaryzykowałam i porzuciłam bezpieczną posadkę etatową na rzecz chwiejnego życia freelancera. I wiecie co? Jestem zachwycona! Nagle okazało się, że mam na wszystko czas. Jestem dyspozycyjna, a zarazem w pełni elastyczna i niezależna od nikogo. Jestem w stanie zająć się własnymi sprawami, nie odkładając ich na bliżej nieokreślone kiedyś. Korzystają też na tym bliskie mi osoby, dla których mam więcej czasu, niż miałam kiedykolwiek dotąd.

Moje prywatne zalety bycia wolnym strzelcem

Ogólnie o zaletach freelancingu pisałam już wcześniej tutaj tutaj, ale dzisiaj w duchu celebrowania Międzynarodowego Dnia Freelancera pomyślałam, że mogę się z wami podzielić tym, co dla mnie samej jest zaletą takiej pracy. Zobaczcie.

Wysypiam się! Wydaje się to niemożliwe, a jednak to prawda. Spokojnie przespana noc czy drzemka w ciągu dnia, wszystko jest dozwolone. Nawet jeżeli zdarzy mi się posiedzieć nad zleceniem do późnej nocy, to rano nie muszę wstawać z pierwszym promykiem słońca.

Jestem elastyczna! Choć nie wpisałam tego jako numer 1, to chyba dla mnie największa zaleta. W domu piętrzą się rzeczy do zrobienia, trzeba polecieć do urzędu czy na pocztę i kiedy popołudniami znaleźć na to czas i chęci? Teraz tak rozkładam sobie dzień i tydzień pracy, że na wszystko bezproblemowo znajduję czas, a sprawy na mieście załatwiam w najmniej zakorkowanych godzinach.

Korzystam z pogody! Pracując na etacie, ciężko było mi znieść fakt, iż za oknem ładna pogoda, a ja jestem uziemiona w pracy. Zanim skończyłam swój roboczy dzień, to już pogoda się psuła i tyle z przyjemności. Jako freelancer, wykorzystuję ładną pogodę w dowolny sposób. Mam ochotę na spacer czy rower w środku tygodnia o godzinie 11 – robię to!

Poświęcam uwagę sobie! Jeszcze do niedawna nie do pomyślenia! Ja mam mieć czas na naukę języka czy na regularne chodzenie kina, bo lubię filmy na dużym ekranie? A teraz? Nagle okazuje się, że TAK! Mam na wszystko czas. Robię to, co na co sama mam ochotę, decyduję za siebie i dla siebie. Polecam!

Szczęście czworonoga! Jako dumna posiadaczka jamnika, mogę z całym sercem powiedzieć, że mój pies bardzo korzysta na moim przesiadywaniu w domu. Częstsze spacery, częstsze zabawy, stała obecność i poczucie bezpieczeństwa – aż miło popatrzeć na szczęśliwe oblicze psiaka. Sami zobaczcie!

Dbam o zdrowie! Dziwna sprawa, jakoś nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy sprawdzić, dlaczego nie czuję się całkiem dobrze. Jako freelancer, znalazłam czas na to, by się przebadać i… okazało się, że choruję! Nie jakoś niesamowicie poważnie, ale jednak ma to wpływ na moje funkcjonowanie. Teraz mam czas na lekarzy, odpowiednią dietę i regularne przyjmowanie leków.

Nie mam już sklerozy! Jako freelancer z prawdziwego zdarzenia, posiadam oczywiście kalendarz i planer na każdy dzień. W końcu bez dobrej organizacji ani rusz. Fakt, że muszę mieć go zawsze pod ręką, ale dzięki temu w natłoku różnych spraw zawodowych i prywatnych o niczym już nie zapominam.

To ja decyduję! O czym? O wszystkim! Nie mam nad sobą szefa, który bez względu na to, co ja o tym sądzę, zmusi mnie do wykonania polecenia służbowego. Dzięki temu pracuję nad zleceniami, które rzeczywiście chcę wykonać. Jeśli coś mi nie odpowiada albo po prostu klient jest zbyt roszczeniowy za przysłowiową złotówkę, to po prostu nie rozpoczynam współpracy. Jestem zwolennikiem metody selekcji. I trzymam się jej.

Mam święty spokój! Kojarzycie takie momenty ze swojego życia zawodowego, kiedy byliście zmuszeni pracować z ludźmi, których wprost nie cierpieliście? Na tym polega zaleta bycia freelancerem. Pracuję sama i nie ma obok mnie ludzi, którzy mnie drażnią. Święty spokój jest bezcenny.

Nabrałam dystansu do świata i… ludzi! W życiu każdego człowieka zdarza się gorszy czas. I o ile na etacie można sobie pozwolić na bezsensowne użalanie się nad sobą i tym, jakie życie jest niesprawiedliwe, o tyle jako freelancer nie ma się takiego luksusu. W końcu poddając się złym emocjom i nie będąc efektywnym, nie zarabiam. Dlatego właśnie udało mi się uzbroić w pancerz nazywany dystansem. Zdarzają mi się gorsze momenty, ale nie pozwalam, by trwały długo.

Wszystko działa! Znacie takie powiedzenie, w którym, zgłaszając problem personelowi odpowiedzialnemu za IT, słyszycie magiczne: „dziwne, u mnie działa”? Otóż, moi drodzy, u mnie też wszystko działa! To dlatego, że to ja mam wpływ na dobór sprzętu, na którym chcę pracować. Nie jest to wypasiony laptop za grube miliony, ale jest na tyle dobry, że nie ma prawa się psuć. I nie robi tego.

Kontakty mailowe! To niewątpliwie ogromna zaleta, ponieważ… nie cierpię rozmawiać przez telefon! Nigdy tego nie lubiłam i nigdy tego nie polubię. Nie mogłabym być pracownikiem call center, zwariowałabym. Jako freelancer, 99% spraw zawodowych załatwiam online za pośrednictwem maila. Zdarza się, że muszę korzystać z telefonu, na szczęście sporadycznie.

Praca, skądkolwiek zechcę! Ten etap jeszcze przede mną, ale już nie mogę się doczekać, aż zawinę żagle gdzieś w cichy zakątek albo do nowego dla mnie miasta, skąd równie dobrze mogę pracować. Nie jest to żadna przeszkoda.

Komfort pracy! Z tym zagadnieniem kojarzą mi się dwie kwestie. Pierwsza, otaczający gwar i rumor. Zdecydowanie tego nie lubię. Wolę pracować w ciszy. Ewentualnie przy odpowiednio dobranej muzyce. I druga, mrozy i upały. Rany, ile razy podczas pracy na etacie mieliście problem z cyklu zamknij/otwórz okno? Komuś jest zimno, a komuś gorąco i co teraz? I nic! Jak mi zimno, to zamknę, a jak gorąco, to otworzę.

Radość życia! To prawda, zawsze chciałam iść na swoje. Chyba taka moja natura. Przez długi czas nie wiedziałam, czym tak naprawdę chciałabym się zajmować. A kiedy nareszcie to odkryłam i zaczęłam realizować, okazało się, że naprawdę jestem szczęśliwa. I to nie tylko ze względu na sytuację zawodową. Jako freelancer, odkryłam po prostu, że mogę wiele rzeczy ze sobą połączyć. To jest coś, do czego nigdy nie doszłabym jako pracownik etatowy.

Życie freelancera nie składa się z samych zalet. Ale przyznam szczerze, dla mnie osobiście ma ich więcej niż jakichkolwiek wad. Powyższe przykłady to wyłącznie moje prywatne spostrzeżenia dotyczące pozytywnej strony freelancingu wyniesione z własnych doświadczeń. Z pewnością nie zamyka to listy zalet, jakie niesie ze sobą freelancing.